25.10.2014

01. Darkness.

Kiedyś;
żyła we własnej bajce. Piękna księżniczka. Budząc się u boku swojego księcia, wschód słońca, słodkie pocałunki malinowych ust, co dzień ta sama obietnica - nigdy dosyć.
Kocham Cię i nie przestanę.

"...jeśli niebiosa kiedykolwiek przemówią..."


Los pisał jej piękną historię, każda chwila pozwalała odnaleźć nowe piękno, a każdy z jego uśmiechów był jak wschód słońca - pełen nadziei.
I miłości.

"...świeża trucizna co tydzień..."


Zagubiona w szczęściu jego czekoladowych tęczówek, odnalazła - wśród wszystkich niedociągnięć - ścieżkę do perfekcji.
Zapatrzona w piękno jego serca, wsłuchiwała się w harmonię jego głosu - cichy śmiech cierpienia miłości.


''...jedyne niebo do którego będę wysłany to, gdy jestem z Tobą…''

Drżała lekko pod jego dotykiem, jakby nagle stadko motyli budziło się do życia. Zatracała się w jego pocałunkach, pragnąc bliżej, więcej - uzależniał.


"...każ mi być dobrym..."


Był jak narkotyk - najsłodsza śmierć.
Dawał jej to, czego nikt inny nie potrafił ofiarować - bezwarunkowe szczęście.
Pozwalał zapomnieć o wszystkim, w jego ramionach znajdowała schronienie, czuła się bezpieczna - wszechświat był ich.


"...zabierz mnie do kościoła..."


Później;
coś zaczęło się zmieniać. Gdzieś w tak mozolnie budowanym uczuciu zaczęły pojawiać się przebłyski wrogości. Pośród ogromu miłości, jakim darzyli się nawzajem znalazło się miejsce na niedostrzegalną nienawiść. Zgubili granice między zaufaniem, a ślepym uwielbieniem.


"...będę czcił Cię jak pies w świątyni Twoich kłamstw..."


Patrząc w jego oczy tonęła w bezdennej pustce - jak w sercach. Nie była w stanie się wydostać, wpadała w zdradzieckie sidła - pułapka. Szukając wyjścia, bezradnie się dusząc - trudno oddychać.


"...wyznam ci moje grzechy..."


Ale wciąż nie pozwalali masce upaść, wciąż utrzymywali pozory, iluzję – musieli być idealni. Z każdym kolejnym dniem coraz dalej od siebie. A jednak nie traciła nadziei, że kiedyś ich ogień znów zapłonie – jak dawniej. Że jeszcze nie przegrała walki o jego serce – nieumarli.
Bo myślałam, że miłość nie umiera.
Kto zabił n a s?


''...a ty możesz naostrzyć swój nóż...”


Sami to sobie zrobiliśmy, skarbie.


''...oferując mi tę nieśmiertelną śmierć...”


Teraz;
otacza ją mrok i ta rozrywająca tęsknota. Siedzi w ciemnościach kolejny już raz mieszając łzy z gorzkim smakiem alkoholu. Duszący zapach złamanego serca i krwawiących ran przysłania umysł niczym gęsta mgła – traci zmysły.


''...pozwól oddać ci moje życie...”


A pod przymkniętymi powiekami wciąż płoną obrazy minionych chwil. W uszach dźwięczą dawno wypowiedziane słowa – puste przysięgi. W duszy wypalone krwawe piętno, ból przy każdym oddechu – rzuca się w agonii.


I pamięta ten widok. Jego najpiękniejszy uśmiech, najjaśniejszy blask – już nie lśni dla niej. Jego ramiona, zawsze przynoszące ukojenie - teraz należą do kogo innego. Jego usta, kiedyś smak codzienności – nagle stają się pocieszeniem dla innej.

Wszystko legnie w gruzach.
Ale miłość wciąż trwa.

- Wybaczysz mi?


''...nie ma słodszej niewinności niż nasz delikatny grzech...”

- Wybaczę.

I to był jej największy błąd.
Bo w końcu i tak odszedł, roztrzaskując serce jeszcze mocniej, brutalniej.


Pamięta też dzień, gdy później do niej przyszedł. Przepraszać, że tyle razy ranił, zawodził.

Chciał jej z powrotem, ale...

- Nie potrzebuję Cię już.

Nie miała prawa?

Kolejna awantura, przekleństwa, setki wyzwisk.


- Odejdź! Słyszysz? Nienawidzę Cię!

I więcej się nie pojawił.
A ona zaczynała tęsknić.

Zawsze go kochała, po prostu nie chciała przyznać.


Odłamki szkła kaleczą delikatne dłonie – żaden ból nie może równać się ze stratą Ciebie.
Zrywa się, przebudzona nagle. Biegnie, dobrze wie, gdzie ma swój cel. Jeszcze kilka metrów – i będę wolna.


"...w szaleństwie i brudzie tej smutnej ziemskiej sceny...”


Staje chwiejnie na krawędzi, spogląda przed siebie w nieskończone niebo – wygląda zachęcająco. W dole, gdzieś tam między ludźmi może jest o n – bez znaczenia.
Centymetry. Głęboki wdech. Zamknięte oczy, otwarte serce.


"...tylko wtedy jestem człowiekiem, tylko wtedy jestem czysty...”*


Skacze.
Jak ptak w przestworzach, wolna, szczęśliwa – już wiem jak to jest.
Anioł. Szybuje nad całym złem tego świata, wznosi się ponad całe cierpienie.

Tylko złudzenie.

Ból. Trzask łamanych kości, może serca. Cisza.

Gdzieś w oddali dźwięk syreny.

Ale nie ma już niczego. Tylko ciemność. Ciemność i spokój.



Śmierć na miejscu. 1,5 promila alkoholu we krwi.






*Hozier - "Take Me To Church"

5 komentarzy:

  1. No więc, tak jak obiecałam-przybyłam :D
    Nie wiem dlaczego,ale najbardziej spodobało mi się to: " - Wybaczysz mi?
    - Wybaczę.
    I to był jej największy błąd.
    Bo w końcu i tak odszedł, roztrzaskując serce jeszcze mocniej, brutalniej.
    Pamięta też dzień, gdy później do niej przyszedł. Przepraszać, że tyle razy ranił, zawodził.
    Chciał jej z powrotem, ale...
    - Nie potrzebuję Cię już." Takie piękne ;') Julson jest z Ciebie dumny/dumna,jak kto woli xd Tak więc uogólniając - świetnie napisane,jestem na tak :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Maju co ty ze mną robisz?
    Czy każda twoja publikacja musi wywierać na mnie takie wrażenie? Hipnotyzować?
    Brak mi słów. Ta historia jest piękna, a ten blog był jaknajbardziej dobrym pomysłem, z którego nie warto tak szybko rezygnować.
    Pamiętaj Siostruś, że mimo iż w to wątpisz masz niezwykły talent, który nie warto zmarnować. <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, Maju. xx
    Jestem zauroczona. Każda twoja publikacja jest nieziemska. ♥ Zawiera niewiarygodną magię. *.*
    ,, Ale wciąż nie pozwalali masce upaść, wciąż utrzymywali pozory, iluzję – musieli być idealni. Z każdym kolejnym dniem coraz dalej od siebie. A jednak nie traciła nadziei, że kiedyś ich ogień znów zapłonie – jak dawniej. Że jeszcze nie przegrała walki o jego serce – nieumarli.
    Bo myślałam, że miłość nie umiera.
    Kto zabił n a s? " - dziękuje ci za ten fragment. ♥
    Na chwilę obecną nie dam radę nic więcej napisać. Przepraszam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Magia...<3
    Kłaniam się do stóp...

    OdpowiedzUsuń

souls