Zachrypnięty głos wypełnia drżące powietrze, przelewając się przez jej uszy, przyszywając na wskroś, aż boli. Słowa zlewają się ze sobą, tworząc niezrozumiałe, a jednak tak znajome, dźwięki. Jest głośno - to wszystko, co wie. Za głośno. Nie próbuje nawet mówić, kolejny głos to już za dużo, chyba się boi. Cofa się cicho, nie chce patrzeć z bliska (
"...im więcej widzisz, tym mniej wiesz..."
Czwarty
krok, podłoga skrzypi, oddech jest ciężki, niepewny, już nie ucieknie. Słyszy jeszcze, c z u j e – gorący oddech na
policzku, silną dłoń zaciśniętą wokół drobnego nadgarstka, zapach alkoholu, ból
– ale oczy ma zamknięte, zaszyte, a
blade wargi zagryzione do krwi. Ucieka myślami, modli się, choć nie wie czy
umie – może nie będzie tak źle, może jeszcze odpuści.
„…mniej
odkrywasz, gdy idziesz dalej…”
Poddaje się po pierwszemu - na dzisiaj, rzecz
jasna, bo przecież były ich już setki, ale
kto by liczył - uderzeniu (gdzieś przy żebrach, po lewej stronie, traci
oddech). Już nie krzyczy jak dawniej – nie szuka pomocy. Opiera plecy o
zimną, martwą, ścianę i tylko mocniej
zaciska powieki, czekając na koniec. W i
e r z y, że zasłużyła (dalej k o c h a ?).
„…kiedyś
wiedziałam o wiele więcej, niż teraz…”
*
Światła
już pogasły (choć tu zawsze jest ciemno, jakoś – zimno), pokój
wypełnia cisza i chaos, rozbiegane myśli
rozbitego umysłu – zepsute. Ból wciąż przeszywa ciało, zdążył się
zadomowić gdzieś w żyłach. Nie jest w stanie udźwignąć atmosfery, musi u c i e c.
*
"...neonowe serce, lśniące oczy..."
Powietrze jest zimne, gdy wychodzi z piekła d o m u, trawa pod bosymi stopami wilgotna. Biegnie tylko, przymyka oczy - zna drogę na pamięć. Wiatr plącze kasztanowe włosy, rozwiewa szkarłatny jedwab sukienki (rozlewa krew na nocnym niebie).
zatrzyma się dopiero balansując na skraju urwiska
oczy już otwarte
spojrzy w dół
złapie oddech
poczuje dopiero smak krwi (i wolności)
wargi przygryzione
zachwyci się widokiem
krzyczeć?
będzie myśleć
chyba
za dużo
błagać?
i jednej nocy
po prostu
wychyli się za mocno
o d l e c i
zatrzyma się dopiero balansując na skraju urwiska
oczy już otwarte
spojrzy w dół
złapie oddech
"...miasto rozpalone świetlikami..."
zobaczy dopiero niegasnące ś w i a t ł a
dłonie zaciśnięte
siądzie na zimnej skale
zacznie płakać?
"...szykuję się, by odbić się od ziemi..."
poczuje dopiero smak krwi (i wolności)
wargi przygryzione
zachwyci się widokiem
krzyczeć?
"...w mieście oślepiających świateł..."
będzie myśleć
chyba
za dużo
błagać?
"...co stało się z pięknem, które miałam wewnątrz?..."
i jednej nocy
po prostu
wychyli się za mocno
o d l e c i
"...błogosławieństwa nie są tylko dla tych, którzy klęczą...*"
od autorki;
hej?
dawno mnie tu nie było
p r z e p r a s z a m
nie wiem co zrobiłam z tą końcówką
miało być normalnie
ale oczywiście musiałam zacząć się bawić w jakąś poezję
idk
ale nie wyszło tak źle (chyba)
dobranoc x
*U2 - "City of blinding lights" - chyba nie muszę mówić, że piękne